Mam swietny nastroj. Szybka wymiana smsow i krotka rozmowa telefoniczna ze starym znajomym:)
"Co za noc!"
"?"
"Taka romantyczna..."
"A nie wiem, w domu siedze"
"To przyjedz do mnie na piwo"
"Juz pedze"
"To nie..."
"Wiesz troche daleko mam..."
"Nie bede sie prosil..."
"Och, no nie badz taki;) Ty przyjedz jutro, to na desce posmigamy;)"
Po tym smsie zadzwonil;)
- Mowisz o desce kreslarskiej?
- Nie, do prasowania
- No bo tak pisalas o smiganiu na desce no i tak sobie pomyslalem...
- Ale do prasowania to strasznie niestabilna jest...
- Zawsze mozna oprzec o sciane i krzeslo pod nia podstawic"
Myslalam, ze pierdzielne:P Stanelo na tym, ze wredna jestem, bo on mial ciezki tydzien i myslal, ze jak do mnie zadzwoni, to ja mu bede wspolczuc... A tu dupa:P Nio i przez 10 minut mnie namawial zebym przyjechala na piwko.. To raptem pol godziny (bardzo szybkiej) jazdy samochodem...
- Dobra, ide do domu, bo pomysla, ze jakis dziwny, na parkingu w samochodzie siedzi...
- To idz
- Mam tu pare kolezanek, ktore na pewno beda mi wspolczuc.
- No to powodzenia;)
Mam metlik w glowie... A wczorajsze spotkanie z Wojownikiem mi nieczego nie ulatwilo...
Mialam mieszane uczucia. Poczawszy od oczekiwania na spotkanie, przez radosc, zdziwienie, radosc, euforie, pozadanie, skonczywszy na smutku i zalu...
- Ja dzis pozostane bierny
- Dlaczego?
- Bo jestem chory
- Dla mnie to nie jest usprawiedliwienie.
- To ja pojde teraz pod prysznic, a potem oczekauje obiecanego masazu i lekarstwa na przeziebienie. I mam ochote na frytki i piwo...
- Masz piec minut.
(wrocil po 8 i pol)
- Spozniles sie. Teraz ja bede bierna.
Grzane wino przygotowane przez niego zaczelo wibrowac w glowie... I oboje pozostalismy bierni. Lezac przytuleni do siebie. Do czasu... Zauwazylam, ze on nie zamyka oczu... Patrzyl caly czas na mnie...
- Dobrze sie czujesz?
- Yhm
- Zimno ci?
- Yhm
- Moze sie przykryjemy?
- Nie, bo wtedy usne.
To byl pierwszy raz, kiedy w pokoju panowala kompletna cisza i zapalone bylo swiatlo... Enya cos tam spiewala, ale plyta juz dawno sie skonczyla...
- Nie mam teraz ochoty ani na piwo, ani na frytki.
- Moglabym tu usnac przy tobie i spac az do rana...
- Yhm.
Oboje zaczelismy usypiac. Wtuleni w siebie. On przytulil mnie bardzo mocno, jak by nie chcial mnie juz nigdzie puscic... Nagle zerwal sie.
- Idziemy zrobic frytki.
- Coz za heroiczna decyzja.
- Gdybym polezal tak dalej, to bym usnal.
A wiec jedlismy frytki z majonezem i sluchalismy okropnie smutnej muzyki z filmu Bandyta (kolejna plyta od niego)... Byl jakis nieobecny. Caly czas gladzil moja dlon... W miedzyczasie dzwonil do swojej Ewy...
Im wiecej sie z nim spotykam, tym mniej rozumiem... On nie uzewnetrznia uczuc... Tak jak i ja...
I to "Martwie sie o ciebie" na pozegnanie... Nic juz nie rozumiem... Mam sie poddac?
Stracilam ochote na cokolwiek...
Ktos, kto byl bliski mojemu idealowi stracil wiele w moich oczach i juz tego nie naprawi... Nie chce juz go... Dorosly a nie potrafi zrozumiec najprostszych rzeczy...
Mam ochote cos zniszczyc, wykrzyczec, zrobic cokolwiek aby wyladowac zlosc... Bo szybka jazda samochodem nie pomogla...
Dopadlo mnie cos w rodzaju grypy zoladkowej... Prawie 40 stopni goraczki wczoraj mnie zmoglo... Nie pamietam za duzo z wczorajszego wieczoru, a w nocy mialam koszmary... Cala noc i caly dzien wymiotowalam...
"Bolalo tak, ze mialo sie ochote umrzec, a potem nastal lek przed smiercia..."
Chyba znow mam goraczke...
Ja: a kim ja dla Ciebie
On: nie zastanawiaj się... po prostu bądź....
Wojownik stanowczo za czesto uzywa slowa "my" "nas" oraz mowi o mnie jak o czyms, co jest "jego"....
Ja: chcesz zeby dalej bylo tak jak jest?
On: dziwne pytanie.... jeżeli nie chciałbym, to juz dawno by nas nie było...
On: kontynuując.... tak własnie.... nie bardzo się tym przejmuje, bo wiem, że to tylko próba... i staram się zachowywać, jakby nigdy nic...
Ja: a jak by okazalo sie, ze to jednak nie proba?
On: nie, nie okazałałoby się....
Ja: bo...?
On: jeżeli się rozstaniemy, to nie w atmosferze wymówek i pretensji...
Ja: tak myslisz?
On: ale w zrozumieniu sytuacji.... tak, tak myslę...
Gdy ja zaczynam temat rozstania on bardzo szybko sprowadza mnie do poziomu...
Ja: ale ja sie chyba za bardzo do Ciebie przywiazalam
On: nie może być "za bardzo".... po prostu się "przywiązałaś"... ot, co...