No i mamy nowy miesiac... Dawno mnie tu nie bylo... Przepraszam za zaniedbanie Was...
Marzec zaczal sie od sredniego samopoczucia, aby na wieczor przerodzic sie w jakas chandre... Uswiadomilam sobie pare smutnych rzeczy... Z niektorymi osobami nie jestem juz tak blisko jak kiedys... z innymi jestem blizej niz kiedykolwiek... Dziwne, ale to sie chyba zycie nazywa... Mam swiadomosc uplywajacego czasu i tego, ze zostalo mi 2 miesiace... Chce, zeby to wszystko sie juz skonczylo... Chce odpoczac...
Boli mnie zab, jest mi niedobrze, boli mnie glowa, mam bole reumatyczne w kolanie...
Chyba znow narzekam... Ale coz poradzic... Dobrze, ze chociaz niektorzy sa szczesliwi...
My kobiety jestesmy mistrzyniami udawanego orgazmu...
Gra cial, pozadanie, ktore czuc bylo w powietrzu, poczatkowe podniecenie... Potem wszystko pryslo... Bez emocji, bez krzty przyjemnosci...
Glosny, szybki oddech, pojekiwanie, mocne, a jednoczesnie delikatne usciski... Coraz szybsze ruchy... Wijace sie ciala...
I jedna tylko, niezauwazalna dla niego roznica...
On caly spocony, dyszacy... Ja, zimna, udajaca wszystko...
Jestem chyba zbyt przekonujaca... Jedynym moim normalnym odruchem po byl glod... Nic wiecej...
Czasem sie zastanawiam jak dlugo mozna tak trwac... I tak bylo prawie z kazdym...
Jego zapach na moim ciele... Bede przy nim zasypiac...
Bywa, ze nie jestem szczera... Czasem zwyczajnie klamie...