A wiec zakupilam sobie dzis z rana zel do dziasel dla niemowlat marki 'Calgel' i o dziwo pomaga. Niestety chwilowo, ale aplikowany co pol godziny przynosi efekty. Tubka pokaznych rozmiarow 10 gram. Starczy mi na dwa dni przy dobrych wiatrach. Do tego wyksztusne pastylki do ssania, bo i gardelko boli i kaszel jakos dziwnie wzmorzony.
I w ten oto piekny sposob zostawilam dzis rano 20zl w aptece. Coz... zdrowie ponad wszystko.
Jeszcze tylko jutro i w zasadzie koniec mojej edukacji na poziomie srednim. Potem 13 maja ostatni egzamin i najdluzsze wakacje zycia. Ale ten czas szybko leci...
Zrobilam porzadek w pokoju. Lekkie przemeblowanie. Wiosenna zmiana.
Bilans?
Dwa worki puszek i butelek po piwie, cztery worki smieci i rzeczy zbednych. Moje zdjecia oprawione w ramki. Kilka rzeczy kiedys zagubionych, a teraz znalezionych. Bol plecow. Mnostwo pracy. Bol gardla i przeziebienie.
W miedzyczasie sms od niego "Paula zyje.. nic mi sie nie stalo. Bylem ostatnio w rozjazdach. Wybacz, ze nie kontaktuje sie z Toba. To sie wkrotce zmieni..." To ma sie zmienic juz od dawna i niezmiennie ma sie zmienic wkrotce... To ulatwia mi podjecie decyzji. Bo juz nie mam chyba sily...
A przed chwila kolejny smutny film. "Bandyta". W glowie kolacze sie tylko pytanie "D L A C Z E G O ?" Ale odpowiedzi na nie chyba nie ma...
Ogladalam film...
O braterstwie, przyjazni, oddaniu, uczuciach, idealach... o wojnie...
O mlodych chlopcach, synach, mezach, braciach, idealistach... o zolniezach
Tylko czemu aspekt wojny schodzi na drugi plan, a film pokazuje wojne od strony zwyklego zolnieza...?