Odebrałam ją wczoraj od tego gościa. Przesiąkła jego zapachem... Obcym zapachem... Czułam się przyniej jakoś nieswojo, choć wyglądała całkiem nieźle. W każdym bądź razie młodziej. W jej kieszeni znalazłam papierosy. Pewnie tego gościa. Odzwyczaiłam się już trochę od niej... 4 dni rozłąki były straszne! Tylko nadal jakoś tak... nieswojo się czuję...
Ale co tam.... Dam radę. Przyzwyczaję się.
Najważniejsze że moje autko jest już ze mną:D Odebrałam moją Hondzię od lakiernika:D
Trzymałeś moje ręce w swym mocnym męskim uścisku, nie pozwalałeś siebie dotknąć. Całowałeś każdy skrawek mojego ciała. Tak jak lubie. Tam gdzie lubię. Wyczułeś moment. Zrobiłeś to bezbłędnie. Puściłeś moje ręce.
Błądziłam rękami po twym ciele. I to "nie drap mnie cholero" na koniec. Jeszcze długo nie przestawałeś mnie dotykać.
Wczorajszy wieczór, noc, poranek... Nadal czuję jego zapach na sobie. Totalny spontan. Zabrał mnie do siebie, ponad 50 km stąd.
Było spijanie martini z mojego ciała, długie pieszczoty, rozmowy do późna na trudne tematy, tworzenie mojego portretu psychologicznego. Stanęło na tym, że jestem prawie nimfomanką(?) Ale ponoć to dobrze. Było wyszukiwanie plusów i minusów tego "wypadu". Jedynym plusem było to, że teraz powinnam wiedzieć jakich facetów się wystrzegać. Minusy mnożyły się na potęgę.
Były cytrynowe pocałunki i jedzenie kanapek w środku nocy.
Mam się nie zakochiwać - kolejny zaobrączkowany...