Wczorajszy dzień upłynął w iście wariackiej atmosferze.
Ucieczka z lotniska, obiad u jednego z szybowników, potem spontaniczny wypad nad jezioro i kąpiel w ubraniach. A potem powrót w mokrych rzeczach i kolacja w McDonaldzie... Dawno się tak nie uśmiałam.
A od wczoraj w domu ciche dni. Dziś są imieniny mojej mamy. Kupiłam jej bukiet róż, dałam, a ona nawet się nie uśmiechnęła. Tylko szorstkie "dziękuję". Ot co. Nie ma to jak wspaniały początek dnia...
Uff... Po tygodniu zmagań dostałam kategorię "A" na komisji wojskowej... Teraz 28-go komisja lotniczo-lekarska i badania trwające 3 dni... Trzymajcie kciuki;)
Ze spraw bliższych: CB radio założone, samochód umyty, jutro wyruszam w trasę.
Wszystko by było fajnie, gdybym tylko miała jeszcze czas na latanie...
Dziś było cudownie... Rozmawialiśmy, śmialiśmy się, dyskutowaliśmy, słuchaliśmy muzyki i piliśmy piwko... Na swój sposób magiczne... Bez żadnych podtekstów, na stopie przyjacielskiej... Mamy mnóstwo planów... Między innymi pójdziemy na dancing;) I pod sam dom mnie odprowadził...
Dziękuję, że nie pozwoliłeś odejść... A więc jednak jesteś przyjacielem... Dziękuję...
Tymczasem wyjeżdżam... Jadę nad morze oderwać się od wszystkiego... Wrócę z nową porcją energii...