Stracilam ochote na cokolwiek...
Ktos, kto byl bliski mojemu idealowi stracil wiele w moich oczach i juz tego nie naprawi... Nie chce juz go... Dorosly a nie potrafi zrozumiec najprostszych rzeczy...
Mam ochote cos zniszczyc, wykrzyczec, zrobic cokolwiek aby wyladowac zlosc... Bo szybka jazda samochodem nie pomogla...
Dopadlo mnie cos w rodzaju grypy zoladkowej... Prawie 40 stopni goraczki wczoraj mnie zmoglo... Nie pamietam za duzo z wczorajszego wieczoru, a w nocy mialam koszmary... Cala noc i caly dzien wymiotowalam...
"Bolalo tak, ze mialo sie ochote umrzec, a potem nastal lek przed smiercia..."
Chyba znow mam goraczke...
Ja: a kim ja dla Ciebie
On: nie zastanawiaj się... po prostu bądź....
Wojownik stanowczo za czesto uzywa slowa "my" "nas" oraz mowi o mnie jak o czyms, co jest "jego"....
Ja: chcesz zeby dalej bylo tak jak jest?
On: dziwne pytanie.... jeżeli nie chciałbym, to juz dawno by nas nie było...
On: kontynuując.... tak własnie.... nie bardzo się tym przejmuje, bo wiem, że to tylko próba... i staram się zachowywać, jakby nigdy nic...
Ja: a jak by okazalo sie, ze to jednak nie proba?
On: nie, nie okazałałoby się....
Ja: bo...?
On: jeżeli się rozstaniemy, to nie w atmosferze wymówek i pretensji...
Ja: tak myslisz?
On: ale w zrozumieniu sytuacji.... tak, tak myslę...
Gdy ja zaczynam temat rozstania on bardzo szybko sprowadza mnie do poziomu...
Ja: ale ja sie chyba za bardzo do Ciebie przywiazalam
On: nie może być "za bardzo".... po prostu się "przywiązałaś"... ot, co...
Ogladalam dzis gwiazdy... Zrobilo mi sie strasznie smutno...
Dlaczego Wojownicy Swiatla tak mocna rania i tak bardzo uzalezniaja od siebie druga osobe... Biora tak wiele, czerpia radosc zycia z innych osob, zabieraja pogodne dni dajac w zamian jedynie mnostwo niedopowiedzen i cierpienia...
Pozwol mi sie uwolnic od ciebie... Choc tak na prawde nie wiem czy tego chce... Wiem natomiast, ze tak powinno byc, ze tak bedzie lepiej... Ale od kiedy ja sie przejmuje tym, ze cos "powinno" byc inaczej...
Moze ja juz po prostu nie chce... Weszlam w toksyczny zwiazek, choc wiedzialam, ze nie powinnam. Oszukiwalam siebie, ze kontroluje wszystko, ze to zwykla znajomosc, ze to po prostu przyjazn... Jaka ja bylam glupia, ludzac sie, ze to prawda... Wmawialam sobie, ze jestem silna...
A teraz cierpie na wlasne zyczenie... Bo jak mozna byc szczesliwym bedac w czyms takim...?