Zrobilam porzadek w pokoju. Lekkie przemeblowanie. Wiosenna zmiana.
Bilans?
Dwa worki puszek i butelek po piwie, cztery worki smieci i rzeczy zbednych. Moje zdjecia oprawione w ramki. Kilka rzeczy kiedys zagubionych, a teraz znalezionych. Bol plecow. Mnostwo pracy. Bol gardla i przeziebienie.
W miedzyczasie sms od niego "Paula zyje.. nic mi sie nie stalo. Bylem ostatnio w rozjazdach. Wybacz, ze nie kontaktuje sie z Toba. To sie wkrotce zmieni..." To ma sie zmienic juz od dawna i niezmiennie ma sie zmienic wkrotce... To ulatwia mi podjecie decyzji. Bo juz nie mam chyba sily...
A przed chwila kolejny smutny film. "Bandyta". W glowie kolacze sie tylko pytanie "D L A C Z E G O ?" Ale odpowiedzi na nie chyba nie ma...
Ogladalam film...
O braterstwie, przyjazni, oddaniu, uczuciach, idealach... o wojnie...
O mlodych chlopcach, synach, mezach, braciach, idealistach... o zolniezach
Tylko czemu aspekt wojny schodzi na drugi plan, a film pokazuje wojne od strony zwyklego zolnieza...?
Dzis dzien wspomnien... Przypomnialo mi sie jedno przyjemne zdarzenie kiedy moglam dotknac chmur i poczuc smak slonca... 3500m motolotnia nad chmurami w duzo zaduzej kurtce i nieco spadajacym kasku przy -15 st na gorze...