Dobra, wytrzezwialam z porannego szoku i zirytowania... Nawet deska nie pomogla sie "oczyscic" i wyluzowac... Tylko na chwile poczulam zastrzyk adrenaliny... Dzis jezdzilam wyjatkowo agresywnie...
Znowu to samo, czy kiedykolwiek bylismy "my"?
Dlaczego znow mi to robisz?
Za co ta zlosc?
Nie odzywalam sie, bo jestes w domu...
Przykro mi, nie bedzie juz tak jak kiedys...
Nie bedzie codziennych porannych wiadomosci z zyczeniami dobrego dnia, ani tych wieczornych z "dobranoc" i "spij dobrze"....
Kiedy sobie to uswiadomisz...?
Przestan wiec mowic tak... Bo niczego mi nie ulatwiasz...