koniec?
Mój romans się chyba kończy... A raczej umiera śmiercią naturalną. Być może się mylę - nie wiem.
Nie jest już to co było jeszcze jakiś czas temu. 2 dni ze soba to chyba za dużo. Ale nie żałuję. Przeżyłam cudowne chwile i będę je starannie pielęgnować w pamięci.
A może to tylko moje wymysły? Może nic się nie kończy, tylko ja się nudzę?
Mogłoby to w sumie przetrwać dłużej, bo innych perspektyw dla siebie nie widzę jak na razie.