tatusiu....
Odkąd pamiętam zawsze starałam się Ci przypodobać... Zawsze chciałam żebyś mówił o mnie z dumą i powagą "moja córeczka". Nigdy nie słyszałam pochwały z Twoich ust. Poznaję to po Twoich oczach, kiedy jesteś ze mnie dumny. Czasem ukradkiem słyszę gdy opowiadasz o mnie znajomym. Wtedy czuję podniosły głos. Wtedy jestem dumna z siebie, że coś osiągnęłam. W Twoich oczach chcę być kimś. Niektóre rzeczy robię dla Ciebie. Czasem wbrew sobie, ale zawsze dla Ciebie. Czasem staram się zrozumieć Twoje zachowanie. Wiem, że chcesz żebym była najlepsza w tym co robię. Nie chwalisz celowo, żebym nie poprzestała na laurach. Ja tylko czasem widzę dumę w Twoich oczach. I myślę sobie jak to miło byłoby usłeszeć "dobrze się spisałaś córeczko"... A słyszę tylko "mogło być lepiej".
Kocham Cię jak nikogo innego na świecie, ale czasem chciałabym usłyszeć coś miłego. Chciałabym się przytulić i usłyszeć "kocham Cię". Ale odkąd pamiętam nigdy nie okazywaliśmy sobie zbędnie uczuć. Często się kłócimy, dyskutujemy. Po kłótniach następują ciche dni, które bolą mnie najbardziej... Każde chce się pogodzić, ale żadnemu duma nie pozwala wyciągnąć ręki jako pierwszy.
Chcę być najlepsza. Dla Ciebie. Ale proszę, zrozum mnie czasem. Pozwól popełniać błędy. Nie karz za nie od razu. Tatusiu jestem kobietą. Chciałam iść do wojska dla Ciebie. "Mam córkę, zawodową pilotkę, jest porucznikiem" To brzmi dumnie. Wiem, że to chciałbyś mówić innym. Ale się nie udało. Wiem, że byłeś zawiedziony i zły na mnie. Do tej pory chyba nie możesz zrozumieć dlaczego nie chciałam iść na kierunek naziemny.
Płaczę pisząc to. Tak bardzo boli...
Tatusiu... Proszę nie mów tak jak dziś... Bo ja chcę być kimś... Dla Ciebie.