Bez tytułu
Ranek spedzony z osoba przy ktorej usmiech nie schodzi z twarzy... Bylam u ulubionej fryzjerki, spotkalam sie ze Sloncem i spacerowalam po parku... Dzis doswiadczylam pieknego i zarazem nieco dziwnego uczucia... Spacerujac wsrod zielonkawego swiatla latarni, nie spuszczajac oczu z bieli sniegu i czerni drzew w glowie zaczal sie klebic obraz. Nagle przed oczami stanela gotwa praca! Pierwszy raz czegos takiego doswiadczylam. Nie mialam zadnej kartki przy sobie, wiec rysowalam palcem na sniegu... Zaraz po powrocie do domu zrobilam szybki szkic, a jutro poprosze znajoma o pozowanie mi do wlasciwego szkicu, ktory potem przeniose na plotno...
Chce znow poczuc fakture plotna pod pedzlem, dotykac go opuszkami palcow, gladzic i piescic... Poczuc chropowatosc podloza i delikatna, lepka konsystecje farby... Bawic sie nia, i patrzec jak zasycha na palcach... Poczuc jej zapach unoszacy sie w pokoju... Doznac mentalnego orgazmu podczas konczenia tego, co zaczelam... Czuc to przyjemne uczucie podczas ogladania posuwajacych sie prac... Patrzec jak kawalek mnie, moje dziecko staje sie osobnym istnieniem...
Rozmarzylam sie...