znow milion mysli...
Caly czas staram sie wmowic sobie, ze to co bylo, to byla tylko 'ot zwykla znajomosc', ze to byl tylko sex, dobry sex, ze on jest za stary, ze....
Tylko dlaczego on tak cudownie potrafil przytulic, tak cudownie bylo sluchac razem szeptu gwiazd, tak cudownie i niesmialo zarazem uczyl mnie strzelac, tak starannie przygotowywal dla mnie kanapki, tak cudownie przytulal i calowal zaraz po przebudzeniu, tak...
Nawet nie wiem co teraz siedzi w jego glowie... Nie znalismy sie dlugo... Ale to wystarczylo... Przynajmniej w moim przypadku...
A moze ja to sobie po prostu wymyslilam? Ze to wszystko, ta cala otoczka, byla tylko dlatego, ze on tego chcial... Nie wiem co mam robic, nie wiem co mam myslec... Zbyt duzo klebi mi sie w glowie...
Chcialabym wiedziec co on ma do powiedzenia. Chcialabym, zeby nawet powiedzial mi, ze nie chce mnie wiecej znac... To byloby lepsze od tej cholernej niewiedzy...
Tak bardzo tesknie za tym wszystkim...