smiech a strach
Wlasnie wrocilam od taty. Jest zadowolony, zartuje sobie, smieje sie...
Scenka pierwsza:
Mama na chwile wyszla z sali, zostalam z tata sama. Nachylil sie i mowil tak jakby chcial, zebym to tylko ja uslyszala:
- I tak coreczko... Strach zabija sie smiechem...
W tym momencie wcale nie bylo mu do smiechu... Jego oczy mowily wszystko...
Smiej sie razem z Tatuskiem! :)
Wazne ze On sie nie zalamuje, pomoz Mu przetrwac ten czas strachu!
Dlatego niech Twoj tato się smieje ile chce!! oby jak najwiecej.. by na chwile zapomniec o problemach..
Dodaj komentarz