dożynkowo
W sobotę wieczorem ostra impreza, 2 godziny snu, mnóstwo wypitej wódki. W niedzielę 8 rano na nogach i jazda od nowa. Firmowa koszulka na plecy, plakietka na szyję i ruszamy do pracy. Na szczęście miałam przerwy i mogłam sobie popijać złocisty napój co jakiś czas. Wieczorem, podczas koncertu siedziałam na wierzy i pocieszałam zdołowanego instruktora.
Dożynki w tym roku oceniam na jedne z gorszych jakie były przez ostatnich kilka lat. Dziś wresezcie we własnym łóżeczku, bez żadnych napojów wyskokowych, z ulubionym kubkiem ulubionej herbaty, bez krzyków i pospieszania.
Ale w gruncie rzeczy lubię ten wir pracy i organizowanie wszystkiego. Z taką ekipą i 12 godzin na nogach nie stanowi problemu.
Dziękuję za uwagę, idę spać dalej.
Dodaj komentarz