Bylam wczoraj na imprezie u T. Bylo wspaniale. Wybawilam sie swietnie, wytanczylam sie. Wypilam jeszcze wiecej... Aby rano pojechac na lotnisko, na zebranie. Nie byle czym, a BMW serii 5. Burżujstwo normalnie.
Jednak nie to bylo najlepsze. Najlepsza byla droga powrotna... Wracalam tym razem Skoda Superb... Z moim serdecznym znajomym, z ktorym rozmawiam przez ciagle aluzje i gry slowne. Jeszcze na lotnisku stwierdzilismy, ze jedziemy na kawe, ale nie wyszlo. Zawiozl mnie do domu, gdy ja chcialam wysiadac, on zaczal sie zalic, ze juz od niego uciekam, zebym pojechala z nim dalej... Ja na to "a co z ta kawa?" Ani sie obejrzalam, a juz jechalismy spowrotem do restauracji... Zjedlismy tam rowniez obiad, pogadalismy... Bylo tak blogo... Nigdzie nie musialam sie spieszyc...
Potem odstawil mnie pod dom. Napisalam mu smsa z podziekowaniem i obietnica, ze odwdziecze sie naklejka na samochod. Odpowiedz "tylko?:)" gdy ja mu nie odpisalam, po pewnym czasie dostalam kolejna wiadomosc "Czy to znaczy, ze wycofujesz sie z wieczoru pod gwiazdami?:)"
Kocham byc kobieta, uwielbiam byc rozpieszczana...
Tylko dlaczego zawsze trafiam na zaobraczkowanych...
Dzis minelo mi bardzo szybko aby na sam wieczor pojechac po brata na stacje PKP...
Niby nic w tym dziwnego, ale z nudow napisalam do Wojownika. "Jestem na stacji, czekam na brata, pociag sie opoznil. Jak chcesz to przyjedz, poczekamy razem"
Byl za niecale 10 minut...
Aby mnie zdenerwowac... Juz jak bylam w domu....
No i mamy nowy miesiac... Dawno mnie tu nie bylo... Przepraszam za zaniedbanie Was...
Marzec zaczal sie od sredniego samopoczucia, aby na wieczor przerodzic sie w jakas chandre... Uswiadomilam sobie pare smutnych rzeczy... Z niektorymi osobami nie jestem juz tak blisko jak kiedys... z innymi jestem blizej niz kiedykolwiek... Dziwne, ale to sie chyba zycie nazywa... Mam swiadomosc uplywajacego czasu i tego, ze zostalo mi 2 miesiace... Chce, zeby to wszystko sie juz skonczylo... Chce odpoczac...
Boli mnie zab, jest mi niedobrze, boli mnie glowa, mam bole reumatyczne w kolanie...
Chyba znow narzekam... Ale coz poradzic... Dobrze, ze chociaz niektorzy sa szczesliwi...